Nowenna pompejańska – droga relacji z Maryją [wywiad]

Małgosia i Ania Rosłoniec współtworzą jedną z największych grup na Facebooku, zrzeszających ludzi, którzy modlą się Nowenną Pompejańską. Propagują swoimi świadectwami, jak ważna – szczególnie w dzisiejszych czasach – jest ta modlitwa.

Jakie było wasze pierwsze duchowe spotkanie z Nowenną Pompejańską?

Małgosia Pierwszy raz usłyszałam o niej parę lat temu, kiedy okazało się, że mój bliski może być poważnie chory. Mama powiedziała mi, że jest taka Nowenna, że trwa bardzo długo, ale że to jest modlitwa, gdzie naprawdę mogą dziać się cuda. Postanowiłam tę nowennę odmówić zupełnie w ciemno. Nie wiedziałam, w jaki sposób odmawiać, ale z momentem rozpoczęcia zaczęłam o niej czytać. To był trudny i wymagający czas, ale bardzo pomógł mi duchowo. Owocem tego jest to, że mój brat jest zdrowy. Można to wytłumaczyć w różny sposób – może medycznie był błąd w badaniach, albo ta choroba zniknęła sama – no ale ja wierzę w to, że moja i innych modlitwa tę chorobę gdzieś cofnęła.

Ania Ja dowiedziałam się od mojej cioci Beaty, mamy Małgosi. Zachęcała mnie, żeby odmawiać tę nowennę, że ona jest skuteczna, że jest to modlitwa do Matki Bożej, a że ufam cioci, stwierdziłam, że zaufam tej modlitwie.

Wasza grupa na Facebook’u zrzesza już ponad 17 tys. członków. Co było impulsem do jej powstania?

Małgosia W każdym momencie roku można rozpocząć Nowennę Pompejańską, ale są takie wydarzenia, gdy większa grupa odmawia tę modlitwę. Jednym z takich momentów jest dzień Wszystkich Świętych. Impulsem była chyba potrzeba duchowa – oddania Panu Bogu wszystkich swoich trudów. Podczas spaceru modliłam się i czułam zaproszenie, aby rozpocząć Nowennę. Wiedziałam jednak, że sama nie podołam, że to nie jest odpowiedni czas. Mimo to odczuwałam ponaglenie i pragnienie w sercu, więc poprosiłam w modlitwie Pana Boga, że skoro chce żebym, rozpoczęła tę Nowennę, to żeby dał mi kogoś do towarzyszenia. 54 dni to spory okres, pełen trudów w modlitwie. Pomyślałam więc, że skoro mam otrzymać pomoc, to najlepiej, żeby była ona mi bliska i obecna w ludziach. Zrodził się pomysł, by napisać na jednej z grup facebookowych, że odmawiam Nowennę, i zapytać, kto chciałby się dołączyć. Ku mojemu zaskoczeniu zgłosiło się kilka osób. Był spory entuzjazm, więc skoro zebrała się już mała grupka, no to oddzielmy ją i stwórzmy coś osobnego. Podjęłam się tej inicjatywy. Założyłam grupę z myślą, że przez 54 dni będziemy wspólnie odmawiać Nowennę – i to mi wystarczy. To był pierwszy impuls. Później Pan Bóg błogosławił mi w tej decyzji. W chwilach kryzysu podczas Nowenny, dawał mi kolejne osoby, które chciały dołączyć do grupy. Było to dla mnie paradoksem – w chwili, gdy odczuwałam strapienie duchowe, wchodziłam na Facebooka i dokładnie wtedy pojawiał się ktoś nowy. Ta „dokładność” była niezwykła – czasem co do minuty. Kiedy ja miałam trudność, Pan Bóg zsyłał mi człowieka. Głównym impulsem, była więc prośba do Pana Boga, aby pomógł mi przejść te 54 dni Nowenny.

Boża precyzja bywa zdumiewająca. No właśnie, a skoro mowa o dokładności – 54 dni Nowenny mogą na początku zniechęcać, zwłaszcza osoby zapracowane czy rodziców wielodzietnych. Na waszej grupie członkowie wspierają się w wytrwałości, dają praktyczne rady. Jak nie ulec zniechęceniu według was?

Małgosia Bardzo łatwo ulec zniechęceniu, kiedy ma się na początku tę werwę, motywację, same dobre myśli, że się podoła. Mając na uwadze, że będę codziennie od samego rana odmawiała i już na pewno na wieczór mi nic nie zostanie. A potem dzień mija i na wieczór wszystko zostaje – wtedy pojawia się zniechęcenie. Chyba jedną z kluczowych takich zasad jest to, żeby wszystko powiedzieć Panu Bogu: o tym zniechęceniu, o braku siły. Czasem możemy się złapać nawet na tym, że nie skupiamy się podczas modlitwy, że to jest takie „odbębnienie” tego, co założyłam. Ale mając przy sobie osoby, choćby z grupy facebookowej, które także odmawiają Nowennę i czasem w tym samym dniu doświadczają zniechęcenia, od razu jest łatwiej. Bo kiedy dwie osoby łączą się w podobnym problemie, łatwiej go okiełznać, pokonać albo zmotywować się nawzajem. W jaki sposób nie ulec zniechęceniu? Oddać to Panu Bogu. Ważne w tym wszystkim jest też działanie. Jeśli podejmuję się modlitwy w jakieś intencji, to nie tak, że ja się modlę, a reszta zrobi się sama – tylko robię wszystko w tym kierunku, w jakim podąża moja intencja.

Ania Trzeba mieć w sercu przekonanie, że ta intencja jest ważna. Motywację że oddaje się ją Matce Bożej no i Panu Bogu za jej pośrednictwem. Z czasem jak człowiek się rozpędzi w tej Nowennie to zaczyna rozumieć, że to nie chodzi o samą Nowennę, tylko o relacje z Matką Bożą. Traktuję to jako rozmowę z Matką Bożą, przebywanie w Jej obecności. Nawet jeśli się nie jest w stanie z Nią rozmawiać, bo jest się w takim ciężkim kryzysie albo nie wiem się jak się mam zachowywać w Jej obecności, to wystarczy przy Niej być na modlitwie. To jest takie zachęcające że ma się relacje z Nią, jako z przyjaciółką, matką czy powierniczką. Ona zaczyna zajmować miejsce w naszym życiu. Co ciekawe, Ona nie obraża się, nawet jeśli całe życie Ją lekceważyliśmy i nigdy się do Niej nie zwracaliśmy. A gdy nagle przychodzimy, bo coś nas poruszyło, Ona nie chowa urazy, lecz przyjmuje każdego z otwartymi ramionami. To w Matce Bożej jest takie uderzające.

Małgosia Mi jeszcze pomagało to, że rozważałam daną tajemnicę i towarzyszyłam Maryi w jej przeżywaniu Na przykład przy Zwiastowaniu Najświętszej Maryi Panny stawałam oczami wyobraźni obok Niej i zastanawiałam się, co sama bym powiedziała w tej sytuacji. Kiedy coś trudnego spotykało mnie w ciągu dnia, powtarzałam: ‘niech się tak stanie’. Dzięki temu, zamiast ulec zniechęceniu, jeszcze głębiej rozważałam tajemnice i skupiałam się na tym, jak ja sama mogłabym się w nich odnaleźć.

Czyli nie odmawianie suchej modlitwy i trzymanie się rygorystycznie słów, lecz głębsze wchodzenie w jej treść – w to, co przeżywała Matka Boża?

Małgosia, Ania Tak

Niektórzy twierdzą, że od chwili rozpoczęcia Nowenny napotykają trudności w modlitwie, treść łatwo ucieka z pamięci, a w życiu coś zaczyna się sypać. Co dla was okazało się najtrudniejsze?

Ania Wytrwanie w danym dniu. Gdy odkładamy Nowennę na wieczór, coś się wydarza, nagle już północ i Nowenna przerwana. A ona sprowadza do celu, czyli żyj tym dniem, wtedy ona staje się priorytetem. Relacja z Maryją staje się wtedy ważniejsza niż codzienne wydarzenia czy rozrywki. Wypracowuje to w człowieku odejście od zgiełku, wyjście na pustynię ze swoją intencją i tworzenie przestrzeni z Bogiem. Zadawałam sobie też pytanie, czy mogę odmawiać Nowennę w trakcie zmywania naczyń, szykowania rodziny do spania. Czy to nie jest lekceważenie Maryi? Przy dzieciach chwile ciszy zdarzają się rzadko, więc ja odmawiam ją niekiedy podczas obowiązków. Pierwszą Nowennę zaczęłam w połogu, tam nie było czasu na nic, nawet na prysznic. Pomyślałam wtedy: Matka Boża na pewno zrozumie, że modlę się pośród obowiązków. Bywało też, że gdy brakowało mi czasu, włączałam Nowennę na YouTube — i cała rodzina w pewien sposób nią żyła. W niektórych intencjach byłam gnębiona pokusami do grzechów nieczystych czy okultystycznych. Myślałam skąd się to bierze. Potem olśnienie, aha przecież ja odmawiam Nowennę Pompejańską, to już rozumiem czemu się „ktoś” budzi.

Małgosia Miałam pewną, osobistą intencję, którą trudno było mi oddać Panu Bogu. Wtedy przychodziły największe trudności – czułam uderzenia złego ducha. Różaniec, który zawsze był mi bliski, nagle stawał się ciężarem — trudno było wziąć go do ręki, jakby parzył. Podczas Nowenny szczególnie mocno odczuwałam to zniechęcenie. Kolana odmawiały posłuszeństwa, jakby nie chciały współpracować w oddaniu tego wszystkiego Bogu. Zły duch uderzał też w moje słabości – w urodę, gdzie nigdy o sobie nie myślałam źle, ale podczas tej Nowenny miałam wrażenie, że patrzę na lustro i w głowie mam najgorsze myśli o sobie. Doszłam do wniosku, że nie są one od Boga, nie są też moje. Wtedy od razu odmawiałam Ojcze Nasz i Zdrowaś Maryjo i te złe myśli mijały.

Nie można zapominać, że Nowenna Pompejańska to nie czarodziejska różdżka – prośby nie zawsze muszą się spełnić tak jak tego oczekujemy? Czy można więc traktować ją też jako szkołę pokory i zaufania?

Małgosia Jak najbardziej, to jest bardzo dobre ujęcie – szkoła pokory i zaufania. Przede wszystkim na początku wychodzi się z założenia, że to pan Bóg teraz będzie zmieniał mi wszystko wokół, a w trakcie modlitwy okazuje się, że to ja zmieniam perspektywę patrzenia na intencję, że ona już nie jest roszczeniem ale pokorną prośbą.

Czyli tak, jakby Pan Bóg w tej modlitwie przemieniał nie tylko sytuację, o którą się modlisz ale przede wszystkim ciebie?

Małgosia Oczywiście że tak. Po każdej Nowennie kończyłam z takim ogromnym zmęczeniem, ale też przemieniona duchowo. Każda Nowenna to był wzrost duchowy. Wiadomo, chciałoby się, aby intencja spełniła się po 54 dniach, ale wydaje mi się, że każda intencja została przez Pana Boga wysłuchana, ale w Jego woli wypełniona w odpowiednim momencie. Modliłam się o dobrą pracę i ta, którą otrzymałam, była trudna, ale była dobrym miejscem dla mnie. Łaską daną mi od Boga, bardzo dużo się w niej nauczyłam i spotkałam wartościowe osoby. Modliłam się też o dobrego męża, którego nie znalazłam za 54 dni, a w chwili, gdy było to dla mnie właściwe, pojawił się ten człowiek. Mogę dziś powiedzieć, że Pan Bóg zesłał mi bardzo dobrego męża. Modliłam się też o przemianę serca drugiego człowieka i tutaj pewnie nie będzie mi dane zobaczyć tej przemiany, ale wierzę w to, że chociażby w godzinę śmierci ten człowiek będzie miał serce przemienione.

Mówisz, że intencja nie zawsze spełniała się po 54 dniach, ale po pewnym czasie. Brak natychmiastowej odpowiedzi od Pana Boga nie znaczy przecież, że modlitwa została odrzucona.

Małgosia Tak, bo w trakcie Nowenny dochodziłam też do różnych wniosków, że ta intencja, w której się modlę, nie jest już tak potrzebna, bo dostaje o wiele więcej od Pana Boga – miłości, zaufania, bezpieczeństwa. Nagle pojawiają się w moim życiu osoby, które w jakimś stopniu zastępują mi tę intencję albo przynajmniej pokazują, że nie muszę się koncentrować na tym jednym punkcie mojego życia. Tam, gdzie Bóg zamyka drzwi, nie spełniając tej intencji w 54 dni, otwiera okno i większą przestrzeń, by spojrzeć z zupełnie innej perspektywy.

Ania Nowenna to wejście w relację z Matką Bożą. Najpierw badamy, czy Maryja nie jest krytyczna wobec mnie, formalnie sprawdzając, czy odmówiłam wszystko według reguł. Gdy relacja się rozwija, zauważamy, że Matka Boża nie jest jak księgowa. Poznajemy Ją jako Matkę akceptującą i wspierającą.

Świadectwa z grupy pokazują, że po ukończeniu Nowenny często jednak dzieją się cuda. Czasem otrzymują więcej, niż się spodziewali. A dla was – jaki był najpiękniejszy moment tej modlitwy, taki który ujął wasze serce?

Małgosia To była ta Nowenna, kiedy powstała grupa na Facebooku. Ta grupa zadziwiała mnie każdego dnia. Zaczęliśmy w kilka osób, a skończyliśmy w gronie 17 tysięcy. Najpiękniejszym momentem, było wtedy gdy namacalnie widziałam, jak Pan Bóg działa przez ludzi.

Ania Byłabym daleka od nastawiania się, że Nowenna przyniesie mi sukces. Nowenna to rozwój i budowanie relacji, niż konkretna intencja. Poprzez intencję Matka Boża przybliża nas do siebie i do Boga. Były Nowenny bez widocznego efektu -modliłam się np. o pokój w sercu, a odpowiedź nie przyszła w widoczny sposób. Może oprócz modlitwy powinnam podjąć działania i pracę nad sobą. Były też intencje spełnione. Modliłam się o pracę i otrzymałam ją pół roku po Nowennie – dokładnie taką, jakiej pragnęłam: z dojazdem, stanowiskiem i pensją. Były i takie, które ukazały się spektakularnie. Matka Boża przeprowadziła mnie od relacji ze sobą do sakramentów. Tak jak pierwsze soboty miesiąca przyprowadzają do spowiedzi i Komunii Świętej, tak samo Nowenna Pompejańska przyprowadziła mnie do spowiedzi i Eucharystii. Miałam intencję o kierownika duchowego i otrzymałam odpowiedź po czterech miesiącach. Matka Boża dała mi do zrozumienia, że najpierw moim spowiednikiem będzie jeden ksiądz, a potem kolejny. Pierwszy prowadził mnie półtora roku, po czym zrezygnował. Wtedy już wiedziałam, do kogo iść dalej. W konfesjonale wydarzyło się coś, co i ja, i spowiednik odczytaliśmy jako znak, że to on ma mnie prowadzić. On także doznał łaski związanej z Nowenną. Maryja daje przestrzeń i ciepło. Pomaga mi w macierzyństwie, to właśnie w nim odkryłam Nowennę – wcześniej nie byłam na nią gotowa. Podsumowując, często wraca do mnie obraz końca pontyfikatu papieża Franciszka, który chciał być pochowany w Bazylice Matki Bożej Większej. Swoje życie złożył ostatecznie u Matki Bożej, tak jakby chciał u Niej wyprosić miłosierdzie Boże. Papież Leon XIV rozpoczął od Matki Bożej Pompejańskiej. Fragment przemówienia papieża Leona XIV, który wezwał wiernych do modlitwy za Kościół NP: „Dziś jest dzień supliki do Matki Bożej Pompejańskiej. Nasza Matka Maryja chce zawsze iść z nami, być blisko, pomagać nam swym wstawiennictwem i swą miłością. Dlatego chciałbym pomodlić się razem z wami. Módlmy się wspólnie za te nową misję, za cały Kościół, o pokój na świecie. Prośmy o tę specjalną łaskę Maryję, naszą Matkę.”

Ania Hasło „rok nadziei”, szczególnie wybrzmiewa w moich ostatnich Nowennach. Tam, gdzie kończy się wiara rozumowo, gdzie nic nie rozumiemy, tam pojawia się Maryja – nauczycielka wiary, która zachowała ją pod krzyżem. W myśl cnót: wiara, nadzieja, miłość – kiedy wiara obumiera Matka Boża, niejako bierze nas z tej wiary, przeprowadza przez nadzieję, czyli ufamy w coś tak wątłego, co wydaje że już nic tam nie ma, prowadzi nas przez nadzieję, aż do miłości.

Papież Franciszek ukończył swój ziemski pontyfikat z Maryją, papież Leon XIV rozpoczął z Nią pontyfikat. Niech i dla nas będzie to puenta – jak powinien wyglądać dzień z Nowenną Pompejańską: rodzący się w nadziei na prowadzenie przez Maryję, a dopełniony w objęciach Jej miłości. Gdy spojrzymy na Nowennę jak na relację, drogę, w której czeka nas duchowa przemiana, żaden „przeciwnik” nie zdoła zniechęcić nas do trwania w tej modlitwie. „Podajcie mi moją broń. Tym się zwycięża szatana” – mawiał Ojciec Pio, kiedy brał do ręki różaniec, gdy czuł, że traci siły. A Św. Maksymilian chwytając różaniec, mówił, że idzie strzelać do szatana. W czasach przesiąkniętych lękiem i dezinformacją, kiedy zaczyna otaczać nas coraz więcej wojen, niech różaniec i Nowenna Pompejańską staną się naszą pierwszą – i miejmy nadzieję ostatnią – bronią w walce z szarżującym złem.